Restauracja Zielona Papuga

A miało być tak miło. Zdecydowaliśmy się urodzin urządzić przyjęcie na 32 osoby z 12 na 13 grudnia 2008. Wszystko uzgodniliśmy z Właścicielką, miałem pełne zaufanie więc uzgodnio-ną kwotę (na własne życzenie) zapłaciłem przed imprezą.Przyjęcie się odbyło, goście dobrze się bawili, bo nie o wszystkim wiedzieli. My tak, więc  pojechaliśmy do restauracji wyjaśnić dlaczego nie podano wszystkiego co zamówiliśmy i za co zapłaciliśmy. Okazało się, że barszczu po północy nie podano, bo spaliły się paszteciki. Miał być też pasztet firmowy, ale pech, też się spalił .Miała być pieczona cielęcina z kaparami w sosie tuńczykowym , podobno była, tyle, że ani my ani nikt z gości jej nie widział (przepy-taliśmy rodzina).Efekt-część gości siedziała przy pustawym stole co niestety usłyszeliśmy od nich  po imprezie.Gdy powiedzieliśmy, że oczekujemy zwrotu pieniędzy za to czego nie podano, Właścicielka zaoferowała nam "napiwek" - 300 zł za 32 osoby.Oczywiście nie przyjęliśmy, my od tego nie schudniemy a "Zielona papuga" może się utuczy, chociaż to podobno nie tuczy. Na pożegnanie pani kelnerka  oświadczyła nam, że oni zawsze tak "profesjonalnie" obsługują gości a my jesteśmy pierwsi którzy mają pretensje. No cóż to chyba nie pechowa "13" a norma w tej firmie. Stanisław i Grażyna

pyszne jadło przemiła obsługa serdecznie polecam